niedziela, 8 czerwca 2014

8 maj - 8 czerwiec: I miesiąc za mną! Podsumowanie!

Kiedy dokładnie miesiąc temu, 8 maja, pstryknęłam sobie dwie fotki, byłam załamana. Serio. Swoim napęczniałym, wzdętym i przejedzonym brzuszkiem. Byłam zła na siebie, rozgoryczona i nic mi się nie chciało, a już na pewno nie ruszyć dupsko z kanapy i zmieniać nawyki żywieniowe (bo przecież ja tak kocham to co zakazane!)
Mimo wszystko, zdjęcia pstryknęłam, spojrzałam na nie i uświadomiłam sobie, że nie pozwolę abym codziennie wstawała i patrzyła w lustro ze złością na samą siebie, na to, że nie potrafię zmotywować siebie do działania i walki o lepsze jutro. Wyciągnęłam więc książkę Ewy z przepisami i płytą, kalendarz, rozpisałam pierwszy tydzień posiłków, zanotowałam pierwszy Skalpel Wyzwanie (chyba nie muszę dodawać, że przeklinałam ten trening a przy okazji puszczałam masę k...w pod swoim adresem. Oj należały mi się!) i padłam na podłogę...
Ciężki ze mnie przypadek. Bo niby chcę, niby potrafię, a jednak zawsze jakieś małe oszustwa się przez ten miesiąc zdarzyły. Chyba nie potrafię kompletnie jeszcze pokochać aktywności fizycznej, tak na maxa. Wiecie o co mi chodzi? Praca fizyczna czasami odbiera mi całego powera do działania, sprawia, że mam ochotę po prostu położyć się na łóżku i zasnąć, nie robiąc nic więcej. Ale przychodzą też dni kiedy to mogłabym góry przynosić.
Nie potrafię też kompletnie zmienić swojego sposobu odżywiania, zwłaszcza w weekendy. Uświadomiłam sobie przez ten miesiąc jak wielkim problemem są dla mnie chipsy i sama sól, jak bardzo ją uwielbiam...świadomość to podobno pierwszy krok do sukcesu, a ja NIE! nie zamierzam udawać, że tego nie widzę, jaka jestem w niektórych kwestiach słaba.
Nie będę Wam ściemniała i koloryzowała, że cały miesiąc byłam grzeczna, wytrwała i nie oszukiwałam. I to jeszcze jak czasami! Biję się w pierś i mam wielkie postanowienie poprawy na lepsze. Serio!

Przez ten miesiąc ograniczyłam się do treningów z Ewą, jej filmikami, poradami i książkami.
Postawiłam na Skalpel Wyzwanie na przemiennie z treningiem na brzuch z jej najnowszej książki. Niby nie dużo, ale dla mnie po takim okresie odpoczynku, Skalpel Wyzwaniem w wielu momentach okazał się zabójstwem, np w momencie squatów czy ponad 3 minutowych planków....
Wkurzałam się pod koniec miesiąca na siebie nie raz, bo przecież powinien być niesamowity postęp a czasami były treningi kiedy czułam się ciężka, lędźwia podczas planków odmawiały mi posłuszeństwa a ziemia jakby przyciągała mnie do siebie. Dużym wsparciem dla mnie był wtedy mój chłopak, który przytulał mnie mocno i dawał powera do dalszego działania. I zauważyłam, że miał rację, gadanie do siebie podczas ćwiczeń bardo pomaga. Może to Wam się wydać śmieszne, ale tak...zaczęłam mówić do siebie: Dasz radę! Wytrzymasz! Ma boleć! I to zdecydowanie pozwoliło mi bardziej skupić się na tym, co robiłam...
Macie czasem tak, że zaczynacie ćwiczyć, ale myślami jakbyście były na wszystkich sprawach tylko nie na treningu w domu? Często się na tym łapałam i stąd pytanie do Was: co pomaga Wam w skupieniu się na treningu i tzw.wyłączeniu myślenia o wszystkim dookoła?

W kwestii diety...hmm...przede wszystkim śniadanie! Nigdy nie wychodzę z domu bez niego, bo po pierwsze padłabym chyba w pracy, ponieważ pierwszą przerwę na posiłek mam dopiero po 10 (szczerze to denerwuje mnie to, bo od 5 do 10 jest troszkę czasu ale nic na to nie mogę poradzić...) a po drugie, wiem, jakie to ważne dla mojego organizmu aby to śniadanie zjeść. Pracuję jeszcze nad porcjami bo wydaje mi się, że nadal są troszkę za małe, ale staram się, aby było coraz lepiej.
Co jem na śniadanie? Najczęściej owsiankę z owocami, masłem orzechowym, albo jogurt naturalny z dodatkami, czasem kanapki, ale to naprawdę bardzo rzadko, bo moje ciało nie czuje się za dobrze po kanapkach o poranku. Ostatnio też powróciłam do omletów owsianych, które zdecydowanie są moim hitem i dają mi powera do działania!

Nadal mam problem z posiłkiem w pracy, po 10. Czasami są to kanapki, czasem konkretny luch typu makaron z sosem, albo sałatka z kaszą i tuńczykiem...eksperymentuję. Nie lubię rutyny i staram się w nią nie popaść.

Po pracy w domu wypijam ostatnio koktajl truskawkowo bananowy.

Kwestie obiadów to naprawdę rzecz indywidualna. Dzięki książce Ewy postawiliśmy na zupy krem, a także więcej ryb...i przede wszystkim sałatki. Warzywa warzywa i jeszcze raz warzywa! Pokochałam cukinię i szparagi.

Nie jestem typem osoby która skusi się prędko na dobrze zbilansowaną dietę. Kompletnie się na tym nie znam i nie wyobrażam sobie siebie siedzącej z kartką i obliczającą kalorię po kalorii (ktoś chętny żeby mi pomóc? ) więc na razie po prostu stawiam na spontan :)

No dobra, rozpisałam się, a teraz najważniejsze: Co osiągnęłam po miesiącu...


Od razu uprzedzam: nie mierzyłam się i nie ważyłam, więc błagam, nie pytajcie!

Jestem zadowolona z efektów, tak na 80%. Pierwszy miesiąc za mną, zauważam że jest lepiej i teraz obiecuję, że w czerwcu będę jeszcze lepsza ! Do treningu dorzucam Killera Ewy  i Huragany z Tomkiem i zabieram się do działania!
Co sądzicie o moim brzuszku po miesiącu?

Ściskam Was mocno



23 komentarze:

  1. Brałabym w ciemno zarówno brzuch "przed", jak i "po" :). Życzę dalszych sukcesów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zoila! Miód mi na serce lejesz! Takie słowa od Ciebie to ....mmm....:)
      dzięki Kochana

      Usuń
  2. widać progres :) oby tak dalej !

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna moja <3 Do Twojego brzuszka mi daleko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest postęp.oby tak dalej:) z tymi grzeszkami w diecie też tak mam- czasem po prostu MUSZĘ coś zjeść innego ale dopóki jest to z umiarem i kontynuuje treningi jest ok.zawsze potem żałuję bo źle się czuję,ociężale itd.ale z czasem wpadniemy w rytm zdrowego odżywiania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję :) znam to MUSZE doskonale i potem denerwuję się na siebie, bardzo, ale cóż, tak jak napisałaś, przyjdzie taki dzień, kiedy wpadnę totalnie w ten rytm ja to wiem :)

      Usuń
  5. widać ogromną różnicę na plus :)

    OdpowiedzUsuń
  6. super kochana!!!!!!!! miesiąc czasu a jaki postęp !!! gratulacje tak trzymaj!!!! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Widać różnicę, trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. widać różnicę, super! Ja ćwiczyłam kiedyś Skalpel i Killer z Ewką ale efektów nie było... teraz właśnie kończę 6week six-pack z Jillian Michaels i też jakoś za bardzo nie widzę, żeby coś się działo, moje ciało jest oporne :/
    ale mam zdjęcia i się zmierzyłam więc zobaczę potem czy coś się zmieniło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ciało na pewno odczuwa efekty tylko my ich na początku nie widzimy :)

      Usuń
  9. Jest różnica - moje gratulacje!
    Ja chodzę na siłownię - 2-3 w tygodniu ale wiem, że to za mało. Ogólnie przytyłam jakieś 15 kg ale jakbym zrzuciła 10 to byłabym zadowolona ;-) Diety nie są dla mnie szybko się denerwuję. Wolę sama komponować zdrowe posiłki.
    Trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2-3 razy w tygodniu to wystarczy, jest w sam raz. na początek lepszy rydz niż nic a sama wiem jak to jest w szarej codzienności

      Usuń
  10. Łał gratuluję takich osiągnięć,widać różnicę,jeszcze raz gratulacje! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Efekt jest super- nie podchodź do siebie zbyt krytycznie, pięknie Ci się zarysowały mięśnie na brzuszku, wygląda to naprawdę fajnie;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Brzuch masz świetny! Z daleka widać zmianę na duży plus! Przeczytałam z zainteresowaniem całą notkę i muszę przyznać, że mam bardzo podobne podejście - zarówno do ćwiczeń jak i diety. "Diety" ;) Bo też staram się po prostu bardzo urozmaicać produkty, które jem, pracuję nad porcjami i dbam o regularność posiłków. I oczywiście warzywa, warzywa warzywa :)

    Sojnu, a czy Ty czasem nie miałaś już innego bloga wcześniej? Nie jestem pewna, czy to ta sama Sonja co kiedyś hehe :)

    OdpowiedzUsuń