środa, 18 listopada 2015

Balea Oil Repair ratunkiem moich włosów po porodzie?

Przez całe 9 miesięcy ciąży nie mogłam narzekać na wypadanie włosów. Wręcz przeciwnie. Wszelkie pochwały na temat tego, że w końcu urosły kończyły się u mnie wielkim rogalem na twarzy! :D
Cieszyło mnie to niezmiernie i byłam bardzo zdziwiona jak poprawiła się ich kondycja. Ach, jakże radość krótko trwała! Niestety, zgodnie z moimi przewidywaniami po narodzinach Oliviera, zaczęłam zauważać coraz więcej włosów na nieszczęsnym narzędziu zbrodni znanym wam wszystkim jako szczotka! Ba! Pojawiły się już podczas mycia pod prysznicem a także (o zgrozo!) wszędzie dookoła mnie! W mojej głowie zaczął migać wielki napis SOS i niezauważalna była paniczna myśl:" Zaczęło się! "
Biorąc pod uwagę, że moje "super włosy" nigdy nie były bujną piękną czupryną a ja w związku z tym jestem troszkę przewrażliwiona na ich punkcie, możecie się domyśleć co przeżywałam, kiedy zdałam sobie sprawę z faktu, że zaczęły lecieć dookoła mnie, to tu, to tam, a ja z uporem maniaka wybierałam je ze łzami w oczach to  z pościeli, to z  poduszki, a nawet po karmieniu z mojego biednego synka, który nieświadomy zagrożenia spokojnie ssał pierś matki, która po wszystkim nagle zauważała na nim sprawców całego jej nieszczęścia, czyli martwe włosy! Tragedia niczym w teatrze greckim!  Problem w tym, że zagrożenie na razie zbytnio nie znika, a ja zdesperowana postanowiłam wyciągnąć z moich zapasów (troszkę ostatnio się tego nazbierało) zestaw do poprawy kondycji.  Po dłuższej analizie, myślę, że udało mi się wybrać taki,który wydał mi się na chwilę obecną najbardziej odpowiedni. I tak, na pierwszy ogień rzuciłam :dwa szampony, odżywkę i maskę do włosów

Szampon regenerujący do włosów suchych i łamliwych Balea Oil Repair  (bo o nim dzisiaj będzie mowa) wybrałam ze względu na jego popularność jaką cieszył się w blogosferze jakiś czas temu, kiedy to zrobił się tutaj na blogach  wielki BUM na produkty tej właśnie marki. Korzystając z wielkiej radości jaką dała mi  okazja do zakupów w  osławionej drogerii DM, nie mogłam odmówić sobie żeby nie sięgnąć po buteleczkę z tym produktem. Marka kusiła mnie od dawna przede wszystkim słodkimi opakowaniami żeli pod prysznic, które za śmieszną cenę spełniają moje wszelkie wymogi odnośnie pielęgnacji pod prysznicem. Miałam też małe doświadczenie z innymi szamponami tej firmy, więc i tym razem postanowiłam się nie wahać i niepozorna butelka trafiła do mojego wypełnionego i tak już koszyka
A co z tego wynikło? Zapraszam na recenzję!
O popularności olejku arganowego chyba zbytnio nie muszę tutaj się rozpisywać. Mój nieudolny niemiecki z czasów gimnazjum (kiedy jeszcze nie byłam leniwa i chciało mi się uczyć,a  potem oczywiście połowy zapomniałam :P ) doprowadził mnie już w sklepie do stwierdzenia, że szampon zamierza pielęgnować i odżywiać moje włosy właśnie dzięki zawartości cudownego i jakże idealnego dla włosów, olejku na A. Do tego dołóżmy ciekawość i tendencje do analizowania składów kosmetyków, której nauczyła mnie już jakiś czas temu blogosfera i sprytne oko wypatrzyło Argania Spinosa Kernel Oil...prawie na końcu składu?! Zaraz zaraz? Czy tak powinno być? Pomyślałam sobie jednak, że oleju przecież nie może być za dużo, bo miałabym pewnie po jego zastosowaniu maskę przetłuszczająco obciążającą na włosach, dlatego odrzuciłam od siebie podejrzliwe myśli, otworzyłam wieczko i zaczęłam...wąchać! No bo przecież co innego można robić tuż po otwarciu produktu? Jak pachnie szampon Balea z olejkiem arganowym? Bajecznie! Kochani, mówię wam: rewelacja! Nie, nie oszalałam, dość słodkawy zapach podbił moje serce na tyle by nie móc dorzucić do koszyka odżywki z tej samej serii. Ale nie o niej dziś mowa...

 Skoro już analizowałam nieudolnie skład oraz starałam się doczytać co nieco po niemiecku z opakowania, pamiętam, że bardzo zaciekawił mnie fakt, że produkt nie zawiera silikonów. Stosując go po raz pierwszy pod prysznicem bałam się więc, że nie będzie odpowiednio się pienił, a włosy po jego zastosowaniu będą poplątane. Nic bardziej mylnego. Balea mimo iż w super tubkę silikonów nie włożyła, zaopatrzyła szampon w cudowne właściwości pianotwórcze! Nie oczekujcie proszę jednak wielkiej piany niczym po zastosowaniu szamponów naszpikowanych chemią typu Pantene. Poziom piany (kurcze, jak to brzmi!) w skali od 1 do 5 oceniam na 3! Podejrzewam, że też ze względu na dość gęstą konsystencję, szampon dość ciężko rozprowadza się na skórze głowy i zawsze stosowałam go dwa razy.

Szczerze, mam mieszane uczucia, bo z jednej strony produkt bardzo ładnie pachnie, ma ciekawy skład, dobrze się pieni i oczyszcza skórę głowy z wszelkiego brudu który miałam na sobie przed myciem, a także z olei które powoli zaczynam wprowadzać do swojej pielęgnacji. Chwała za to że mycie odbywa się  bez zbędnego podrażnienia i przesuszenia a także późniejszego swędzenia i pieczenia, zwiększa objętość włosów u nasady sprawiając że wyglądają bardzo ładnie tuż po myciu.
Niestety, nie wiem czy to ze względu na mój stan włosów, czy na fakt iż jest po prostu SZAMPONEM, zasmucę Was, bo  cudów nie ma! Końcówki same się chyba nie podetną więc najpierw udam się do fryzjera. Szampon też nie nawilży włosów na tyle bym kwiczała z radości. Poza tym butelka jest mało poręczna, ciężko z niej wydobyć produkt pod prysznicem, kiedy jest go coraz mniej a ręce są mokre. Poza tym odniosłam wrażenie, że w dłuższym stosowaniu włosy stały się bardziej przetłuszczone na końcach dzień po myciu, dlatego musiałam wprowadzić małe przerwy w jego stosowaniu i zdecydowałam się na stosowanie co 3-4 mycia.
Jeśli zastanawiacie się czy warto go kupić, ujmę to tak: cudów nie ma ale cudów też od szamponu oczekiwać nie należy. Po zaniżeniu częstotliwości zastosowań, włosy przestały się przetłuszczać, a produkt spełnia moje oczekiwania co do potrzeb jakie stawiam "myjakowi" -oczyszcza, nie kołtuni, dobrze wypłukuje to co zaległo i sam też nie podrażnia skalpu (pamiętajcie, że szampon ma być przyjacielem skóry głowy!)  Razem z dobrą odżywką sprawia, że włosy są miękkie i gładkie.

Akcja regeneracja i walka z wypadaniem nadal więc trwa i już niedługo postaram się opisać Wam kolejny produkt z wielkiej 4 która trafiła na pierwszy ogień pod nasz prysznic ;)
A teraz czekam na Wasze porady. Jeśli są wśród Was osoby, które mają doświadczenie z wielkim wypadaniem włosów, koniecznie proszę dajcie mi znać! Pocieszcie, że nie jestem sama na polu bitwy jesienią, co bym nie popadła w straszną depresję ;) A przy okazji podrzućcie pomysły, jak się ratować i jak polepszyć sobie nastrój. Tylko błagam, proszę sobie nie żartować i nie polecać zakupu nowej peruki!

Miłego dnia !

Słonku 

10 komentarzy:

  1. Rozumiem twoje przerażanie, bo uczucie, kiedy włosy zaczynają wychodzić w większej ilości po tym niespełna roku, kiedy już zdążyłyśmy się od tego odzwyczaić, do fajnych nie należy! Niestety jednak taka jest kolej rzeczy i czegokolwiek byś nie stosowała, nie dasz rady tego procesu zatrzymać. Włosy, które wychodzą teraz, są włosami, które normalnie wyszłyby w czasie ciąży, lecz zostało to zatrzymane przez hormony... A fakt, że po porodzie decydują się wyłazić praktycznie wszystkie na raz jest koszmarny dla nas, bo nagle w garści zostaje nam kupa kłaków, ale zupełnie nie oznacza tego, że wyłysiejemy - wrócimy tylko do stanu sprzed ciąży! Oczywiście warto szukać dobrych produktów i wzmacniać to, co się da wzmocnić (zwłaszcza że pora roku też sprzyja osłabieniu włosów),ale cudów od żadnego z tych smarowideł oczekiwać nie wolno, bo hormonów one niestety nie zatrzymają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję, że szybko przestaną aż tak bardzo wypadać Kochana

      Usuń
  2. No proszę, borykam się z identycznym problemem, ale oprócz tego, że moje włosy wypadają garściami to jeszcze do tego wszystkiego łamią się i tak przez ostatnie dwa tygodnie chodziłam z totalnie niezamierzoną asymetrią - po lewej włosy do łopatki, po prawej - uwaga, uwaga - do końca ucha... Płakałam strasznie, w końcu wkurzyłam się i wzięłam nożyczki skracając włosy z lewej do długości najkrótszych włosów. Wypadać nie przestały, ale przynajmniej nie rzucam się aż tak w oczy. Daj znać jeśli znajdziesz jakiś super trafiony produkt, który upora się z tym problemem, ja szukam, szukam i znaleźć nie umiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o łamaniu nawet nie wspominam i nawet już staram się na te moje włosy nie patrzeć
      na razie nadal wszystko się sypie, mniej lub więcej ale niestety nadal walczę

      Usuń
  3. tak, ja nie wierzę, że szampon, który ma naprawdę krótki czas styczności ze skórą głowy, potrafi cokolwiek zdziałać na wypadanie włosów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiec pozostaje mi zajac sie też dobrą suplementacją ;)

      Usuń
  4. też mam problem z włosami, są wszędzie! stosowałam już chyba wszystko i niestety na nie wiele się to zdało... chyba po prostu musimy to przeczekać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chyba tak, chyba nie mamy wyjścia, ale chciałabym, żeby to już minęło,bo szczerze, mam dość

      Usuń
  5. Polecam picie pokrzywy i wcierke Jantar

    OdpowiedzUsuń
  6. Polecam picie pokrzywy i wcierke Jantar

    OdpowiedzUsuń