niedziela, 23 listopada 2014

Szampon Tybetański "Siła i objętość" Planeta Organica

Rosyjskie kosmetyki już dość dawno zawładnęły blogosferą, a przy okazji niecnie skradły moje serce,już podczas pierwszego zastosowania maski drożdżowej, która zachwyciła mnie swoim działaniem i wpływem na moje włosy.. Sprawdziła się ona u mnie rewelacyjnie i tym samym zachęciła mnie do zagłębienia się w temat a co za tym idzie, dalszych zakupów i testowania. Jakże by inaczej!
Wyjazd do Anglii przerwał chcąc nie chcąc machinę kupowania, ale muszę Wam się po cichu przyznać, że  gdzieś w środku  marzę, żeby ktoś otworzył sklep internetowy z rosyjskimi kosmetykami, tutaj  w Anglii, a najlepiej postawił go w centrum miasta, w którym mieszkam, abym mogła szybciutko pobiec między półki z miną trzylatki szukającej ukochanej zabawki. Brzmi śmiesznie? Jednak każdy z nas zapewne ma takie produkt które chciałby ściągnąć do siebie z obcych krajów. Nie wierzę że nie. Będąc w Polsce marzyłam o Soap & Glory. Jestem tutaj, w UK, tęsknię za swobodnym dostępem do rosyjskich kosmetyków. Taka przekorność życia.  I uwierzcie mi, że uporczywie czekam,aż wszelkie moje dotychczasowe zdobycze dobiją do dna a ja będę testowała cuda ze wschodu, jedno za drugim, po kolei...ot tak ciche marzenie gdzieś w środku głowy. Dlatego jeśli ktokolwiek odpowiedzialny za sprzedaż rosyjskich kosmetyków, czyta teraz mój wpis, zapraszam serdecznie do rozwijania biznesu na terenie Anglii, sprawicie mi przepiękny prezent świąteczny... :)

Dzisiejszy gość specjalny, Szampon Tybetański "Siła i objętość" Planeta Organica powoli dobija do dna, w swoich zapasach z polski był jednym z przedostatnich rosyjskich kosmetyków, jakie udało mi się ocalić na tzw. czarną godzinę. Przyszedł więc ten czas, kiedy pragnę podzielić się z Wami  moją opinią na temat tego produktu. Przy okazji jestem bardzo ciekawa, która z Was miała z nim do czynienia.




Na początek może zaserwuję Wam garść danych od producenta:  Szampon dzięki zawartości witamin A, C, E, minerałów i wielonasyconych kwasów tłuszczowych wzbogaca skórę głowy odżywczymi substancjami, wzmacnia cebulki włosowe, pobudza wzrost zdrowych i silnych włosów. Olej z drzewa sandałowego wpływa stymulująco na cebulki włosowe, poprawia ich metabolizm. Aktywne składniki ziół tybetańskich odnawiają białkową strukturę, w wyniku czego podwyższa się aktywność mieszków włosowych co przyspiesza wzrost włosów. Szampon zapewnia głębokie odżywienie i nawilżenie zarówno włosom jak i skórze głowy. Nie zawiera SLS, PEG ani parabenów. 

To teraz proszę na dokładkę  dorzucam skład:

Aqua with infusions of Organic Pterocarpus Santalinus Wood Oil Sapindus Mukurossi Fruit Extract, Leontopodium Alpinum Flower/Leaf Extract (szarotka alpejska), Organic Helichrysum Arenarium Extract, Artemisia Vulgaris Extract (bylica pospolita), Organic Panax Ginseng Root Extract (żeń-szeń), Eugenia Caryophyllus (Clove) Seed Extract (goździk), Crocus Sativus Flower Extract (szafran), Curcuma Longa Root Extract (kurkuma), Solidago Virgaurea (Goldenrod) Extract (nawłoć pospolita), Thermopsis Alpine Extract (łubinnik górski); Magnesium Laureth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Lauryl Glucoside, Decyl Glucoside, Glycol Distearate, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Benzyl Alcohol, Benzoic Acid, Sorbic Acid, Sodium Chloride, Parfum, Citric Acid.


Skład być może nie jest najkrótszy, jednak cieszy mnie bardzo fakt, że na pierwszych miejscach pojawiają się ziołowe substancje, a dopiero poniżej połowy umieszczono detergenty, takie ja Magnesium Laureth Sulfate, który ma właściwości podobne do SLS, ale jest od niego łagodniejszy. 



Szampon znajduje się w plastikowej 280 ml butelce z pompką, która ułatwia odpowiednie dozowanie gęstego w konsystencji kosmetyku. Bardzo podoba mi się jego szmaragdowy kolor z zatopionymi malutkimi drobinkami. Nie zauważyłam, aby utrzymały się one we włosach po spłukaniu piany wytworzonej prez szampon. 
To, co najbardziej mnie jednak uwiodło w tym produkcie, to jegozapach. Uwierzcie mi na słowo, jest naprawdę niesamowity. Intensywna woń przypomina mi jakby trawę, orientalno ziołowy aromat świetnie pobudza, sprawia, że mam ochotę myć moje włosy tylko tym szamponem, zwłaszcza, że zapach utrzymuje się na nich bardzo długo po myciu, co dla mnie, fanki, jest wielkim plusem. 

Ze względu na niskie miejsce detergentów w składzie, szampon nie pieni się zbytdobrze podczas pierwszej aplikacji. Nie martwi mnie to jednak, gdyż zazwyczaj, zgodnie ze zwyczajem, myje włosy dwukrotnie i  jestem pewna, że jeśli zrobicie tak samo, otrzymacie na głowie odpowiednią ilość piany myjącej.  Odniosłam jednak wrażenie, że jest troszkę za słaby w kwestii zmywania olei, zwłaszcza kiedy zastosuję arganowy, nie stanowi jednak to dla mnie większego problemu, bo wtedy domywam włosy innym szamponem z SLS w składzie. 


Szampon nie zaszkodził moim włosom, nie podrażnił, nie wywołał łupieżu, dodawał fryzurze objętości i lekkości, ale mam wrażenie że nie miał większego wpływu na zmniejszenie przetłuszczania się. Niestety. Bardzo na to liczyłam. Nie odnotowałam przyspieszenia porostu włosów czy wielkiego wzmocnienia. Po jego zastosowaniu musiałam nałożyć choć odrobinę odżywki,w przeciwnym wypadku miałam zagwaranowane puszenie się i poplątane końcówki. 

Nie było efektu wow, jednak mimo to muszę przyznać, że bardzo polubiłam się z tym produktem, gdyż sprawdził się idealnie jako delikatny kosmetyk, w sam raz do codziennej pielęgnacji. Biorąc pod uwagę że włosy zdarza mi się  czasem myć co dziennie, potrzebuję czegoś co nie podrażnia mojej skóry głowy, będzie dobrze oczyszczać, doda objętości, zapewniając brak przetłuszczania i oklapniętej fryzury.Tybetański szampon idealnie spełnia się w tym zadaniu zachęcając mnie do dalszych eksperymentów z rosyjskimi kosmetykami i szamponami bez SLS.

Jestem ciekawa czy znacie ten kosmetyk oraz jakie inne szampony możecie mi polecić do ogólnej pielęgnacji włosów.

7 komentarzy:

  1. widzisz, musisz co jakiś czas Polskę odwiedzać, żeby kupić rosyjskie kosmetyki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ja wlasnie jestem na etapie szukania czegos wow... bo mi strasznie zaczely wlosy wypadac :((

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam go i lubiłam :) Mam w sumie jeszcze kilka jego butelek w zapasie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Posiadam balsam tybetanski, pachnie cudnie, ciekawe czy tak samo, jak szampon ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. faktycznie ten z eveline wydaje się być sztuczny chociaż nie wiem czy taki jest -nic złego z włosami nie robi ale chcę go zużyć.
    a z Joanny professional jest ok .

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne zdjęcia. Też lubię takie szampony - naturalne i delikatne. Dla moich włosów takie są najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
  7. właśnie ostatnio zaczęłam bliżej się interesować rosyjskimi kosmetykami :)

    OdpowiedzUsuń