wtorek, 1 lipca 2014

Się zużyło w czerwcu

Ciężko jest mi uwierzyć w to, że mamy już lipiec. Nowy miesiąc, plany, wyzwania oraz postanowienia. Od 4 dni mamy za sobą kupno pierwszego samochodu w Anglii i jestem nim tak oczarowana, że ciężko jest mi się skupić na czymkolwiek innym. Poza tym, wykupiłam członkostwo na siłownię, do której mam zaledwie kilka kroków i której okna z trenującymi na niej ludźmi biją prawie wprost w okna naszego flacika, więc nie było już mowy o wymówkach i marudzeniu! Nie ! Nie ! Nie! Dwa dni dałam sobie nieźle w kość i dzisiaj poruszam się z lekkimi zakwasami, jednak to nic! Na jutro planuję pierwsze zajęcia z pilates i już nie mogę się doczekać! Wracam także z mocnym postanowieniem poprawy mojego żywienia, ponieważ oczywiście zgodnie ze zwyczajem przysłowiowo popłynęłam...taka już ma natura.
Tymczasem jednak, przystąpmy do podsumowania czerwca. Akcję zacznę od denka czyli wszelkich pustych opakowań które udało mi się przetrzymać schowane w szufladzie do końca miesiąca. Kupno auta sprzyjało oszczędzaniu, dlatego cieszę się, że udało mi się wyzerować kilka buteleczek, o których teraz napiszę dla Was kilka zdań:

Lirene Stop Cellulit Aktywny balsam antycellulitowy   -  kosmetyki Lirene trafiają w mój gust i oprócz złych wspomnień z peelingiem enzymatyvznym (bodajże różowe opakowanie) nie przypominam sobie, aby jakikolwiek inny mnie zawiódł. To już któreś z kolei opakowanie tego produktu, jakie udało mi się zużyć i muszę przyznać, że bardzo go polubiłam, zarówno za świeży pomarańczowy zapach jaki i konsystencję która szybko się wchłania. Czy działa? Trudno powiedzieć. Ja wychodzę z założenia, że lepiej zapobiegać niż leczyć! Ale nie tylko samym kremem ale także zdrową dietą i ćwiczeniami. Te 3 rzeczy połączone razem z całą pewnością mają dobroczynny wpływ na naszą skórą, nie sądzicie?
Jestem na : TAK
Zastąpiony przez: Chciałam wypróbować coś nowego i zabrałam się za opakowanie Kremu wyszczuplająco ujędrniającego z Eveline. Lubię produkty tej firmy, dlatego jestem pozytywnie nastawiona.

Nivea Daily Essentials Double Effect Eye Make-up Remover czyli dwufazowy płyn do demakijażu oczu - nigdy nie byłam miłośniczką tego rodzaju płynów. Dwufazówki często mnie zawodziły i pozostawiały okropnie tłustą powłokę na moich powiekach.Kiedy więc poleciła mi go koleżanka, długo zamierzałam się z jego zakupem. Wypróbowałam go kilka razy u niej i ciekawość wygrała. Spróbowałam! Czy żałuję? Nie. Działa świetnie. Usuwa wszelkie cienie, tusze, makijaż wodoodporny i w końcu budziłam się rano bez pandy pod oczami i niedomytym tuszem. Jest naprawdę idealny! Tylko niestety...mało wydajny, ma upierdliwą butelkę która lubi stawiać opór podczas otwierania. I jeszcze jeden minus: kiedy nalejecie go za dużo na wacik może szczypać w oczy.
Jestem na : TAK, ale tylko kiedy uda mi się go trafić na promocji.
Zastąpiony przez: mleczko do demakijażu Olay

Be Beauty Płyn micelarny - jest to jeden z tych kosmetyków, który przywiozłam sobie w zapasie z Polski oraz o który zawsze proszę znajome które jadą do ojczyzny. Uwielbiam go! Świetnie odświeża twarz po całym dniu a także usuwa makijaż z twarzy. I mam nadzieję, że nigdy go nie zabraknie.
Jestem na: TAK.
Zastąpiony przez: mleczko do demakijażu Olay, tonik Mythos

Super Drug  Extracts Refreshing Green Apple & Tea Tree Shampoo czyli Odświeżający szampon z ekstraktem z zielonego jabłka i  zielonej herbaty - jako posiadaczka przetłuszczających się włosów mieszkająca w Anglii mam ogromny problem z zakupem odpowiedniego szamponu. Ba! Mam wielki problem ze znalezieniem produktu nadającego się do tłustych włosów, bo na półkach najczęściej same bomby do wypadających i farbowanych, a mi na takich produktach nie zależy kompletnie.  Udało mi się jednak w Super Drug upolować szampon oznaczony ich logiem, przeznaczony do włosów przetłuszczających się. I wpadłam! Za niecały funt pięćdziesiąc zakupiłam całkiem fajny szampon, który rzeczywiście hamował przetłuszczanie się włosów.
Jestem na: TAK
Zastąpiony przez: zużywam wszystkie szampony po kolei jakie udało mi się uzbierać. Tylko dlatego nie kupiłam go ponownie. Aktualnie opróżniam Barwę do wypadających włosów.

Oriflame Naturals żel pod prysznic z energetyzującą maliną i miętą - jeden z moich ulubionych żeli. Pachnie cudownie i wygląda tak apetycznie że mogłabym go pić z butelki gdyby tylko jeszcze był dobry w smaku. Kolorem przypomina zmiksowane maliny upchnięte do plastikowej buteleczki. Dodatkowo świetnie pobudza po treningu czy o poranku a malutkie drobinki przypominające pestki owoców, złuszczają delikatnie naskórek. Szkoda że dobił dna i jak tylko dorwę konsultantkę Oriflame  w UK na pewno się na niego skuszę.
Jestem na: TAK
Zastąpiony przez: żel pod prysznic z Lidla

Original Source Shea Butter żel pod prysznic - produkty do kąpieli tej firmy w UK towarzyszą mi na każdym kroku. Jest ona bardzo popularna a żel można zakupić już za funta. Zapach na początku mnie nieco zadziwił, słodkawy, lekko orientalny, okazał się fajnym połączeniem idealnym na wieczory.
Jestem na :TAK, ale wypróbuję pozostałą gamę zapachową
Zastąpiony przez: żel pod prysznic z Lidla

Mam nadzieję, że spodobały się Wam moje zużycia czerwca. Jeśli któryś z kosmetyków Was zainteresował albo macie swoje zdanie na jego temat, koniecznie dajcie mi o tym znać w komentarzach. Czekam na Wasze wpisy ! Buziaczki

5 komentarzy:

  1. ja się w tym micelu jednak nie zakochałam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie ta dwu-faza z Nivea piekła w oczy:/

    OdpowiedzUsuń
  3. musze przyznac ze nie znam zadnego z tych produktow ;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja w UK miałam cudowne włosy, nie wiem czy to sprawka wody czy nadmorskiej okolicy ale tam jedynie moje włosy się kręciły i wyglądały pięknie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Be Beauty i żele OS bardzo lubie

    OdpowiedzUsuń