środa, 20 sierpnia 2014

I kiedy przyjdzie mi zdecydować o moim życiu...

Przyspieszone bicie serca, pocące się dłonie, milion myśli na minutę przelatujących w mojej głowie. Przewracam się z boku na bok na łóżku i nawet wygodna zazwyczaj poduszka uciska mnie w głowę i nie pozwala zasnąć. Dzisiaj wszystko mi przeszkadza, wszystko mnie stresuje a na dodatek nie mogę skupić się na niczym innym tylko na tej jednej, jedynej cholernej kwestii. W brzuchu rozpoczęła się rewolucja i motylki zaczynają fruwać w jedną i w drugą stronę, a ja nie jestem w stanie zasnąć. Padam dopiero kiedy już naprawdę mój organizm nie jest w stanie poradzić sobie ze zmęczeniem i poddaje się sam, bezwiednie...

Znacie to? Pewnie tak. Większość z Was zapewne była lub jest na takim etapie swojego życia, w którym trzeba podjąć decyzję, szybko lub troszkę później, ale trzeba. I nie ma zmiłuj się. Nie, tego nie można przełożyć na później. Trzeba zadecydować, co dalej, co z tym fantem zrobić.

Podejmowanie ważnych decyzji. Któż z nas nie musiał tego robić? Kto nie ma tego za sobą? A może właśnie stoicie w punkcie z którego musicie ruszyć do przodu, ale się boicie i coś was paraliżuje, powstrzymuje przed tym jednym ruchem w odpowiednią stronę?

 Moja ostatnia decyzja związana byłą ze zmianą pracy, głupim krokiem na przód do którego zbierałam się chyba z miesiąc, bo brakowało mi odwagi. Jak się potem okazało nie było się czego bać, a mój angielski był w pełni wystarczający. Tak to już chyba ze mną jest, że najpierw widzę te gorsze rzeczy, zasypuję się milionem pytań, aż w końcu działam, bo oczywiście pojawia się w mojej głowie wielka tabliczka z kolorowym neonowym bijącym po oczach  napisem: Jeśli nie teraz? To kiedy!?


Tak było rok temu kiedy musiałam podjąć decyzję o wyjeździe do Anglii, zamknięciu pewnego długiego etapu w moim życiu i zaczęciu czegoś na nowo. I nikt nie mówił mi że będzie łatwo a ja sama doskonale o tym wiedziałam. Są takie pytania, na które szybko poznałam odpowiedź. Są takie decyzje, które podjęłam bardzo szybko, nie bałam się, nie wahałam i też spokojnie mogę wrzucić je do teczki: WAŻNE. Nie uważam, że każda ważna decyzja w Naszym życiu musi kojarzyć się nam ze strachem i obawami. Jednak moim zdaniem tak jest z większością z nich. Wszystko zapewne zależy od siły charakteru, od tego, czy podchodzimy do czegoś z dystansem, pomału, bez pośpiechu. Znajdą się tutaj wśród Was zapewne osoby, które podejmują decyzję na gorąco, są jak to mówią, w gorącej wodzie kąpane i uważają, że im dłużej będą się nad czymś zastanawiać, tym dla nich gorzej, więc najnormalniej w świecie nie warto marnować cennego czasu, który można by wykorzystać do działania. Odezwie się też pewnie gro osób, które uważają, że wszystko należy przemyśleć, dokładnie rozplanować i rozpisać, przedstawić wszelkie za i przeciw i dopiero wtedy zdecydować TAK czy NIE. 

Dla każdego z Was ważną decyzją będzie też co innego. Przykład: studia. Wierzę, że nie dla wszystkich ich wybór  musi okazać się stresem i z nim się kojarzyć. Od zawsze zazdrościłam koleżankom i kolegom którzy od początku do końca mieli jedną pasję, byli w czymś bardzo dobrzy od A do ZET i nie potrzebowali podpowiedzi w kwestii: Co chcę robić w przyszłości? tylko przez całe liceum kierunkowali się w jednym temacie, by potem iść pewnie na dany kierunek studiów, taki który pozwoli im na realizację marzeń w przyszłości. I na nic zdawały się jęki mamy: Dziecko! Ale to Ci nie da pieniędzy! To kierunek bez przyszłości! Padała tylko jedna odpowiedź: Ale da mi szczęście! I temat się urywał. 
Znajdzie się jednak pewnie duża grupa osób, która bardzo stresowała się wybierając szkołę, kierunek studiów, nowe miasto zamieszkania, pracę, grupę uczelnianą czy nawet głupi samochód,a opuszczenie rodzinnego domu wywoływało u nich mdłości. I wśród nich pewnie jestem i ja. Bo tak to już chyba ze mną jest, że stres to mój cień. Człapie gdzieś tam za mną, czuję jego oddech na karku kiedy tylko nadchodzi czas aby o czymś zadecydować. Powiem Wam tylko w punktu widzenia osoby żyjacej w napięciu przed decyzją, że warto. I tyle. Warto usiąść, pomyśleć, podjąć decyzję samemu. Bo jak to mówi mój tata: Nikt Ci jeść nie da. 
Owszem, jak najbardziej, warto moim zdaniem poradzić się przyjaciółki, mamy, taty, babci czy też totalnie obcej osoby, bo czasem tacy ludzie mają lepszy pogląd na sprawę niż osoby zaangażowane emocjonalnie w nasze życie. Warto popytać, poszukać, spisać argumenty, przeanalizować wszystko dokładnie, a czasem poprostu zaryzykować, bo  koniec końców, ostatnie TAK czy NIE, zawsze ale to zawsze będzie należeć do Was. 

Post pojawił się tutaj, pod wpływem chęci wprowadzenia tematów czysto pogadankowych, troszkę bardziej życiowych, odbiegających od kwestii czysto kosmetycznych. Mam nadzieję, że Wam się spodobał i przyłączycie się do dyskusji. Chciałabym bardzo pisać więcej o moim życiu, o tym co siedzi w mojej głowie, pokazać Wam życie w Anglii. Bo to głównie wyprowadzka do UK zaszczepiła we mnie chęć rozmowy o tym, poznania Waszej opinii, zebrania doświadczeń, a także odpowiedzenia na pytania jakie Wy chcielibyście mi zadać, np o życie tutaj.
Wyjazd do Anglii był jedną z ważniejszych dotychczas decyzji w moim życiu. Zmienił wiele, praktycznie większość. Dlatego  dzisiaj o nim tutaj wspominam i serdecznie zapraszam Was do zadawania pytań a także do opowiedzenia, jak wy radzicie sobie z podejmowaniem decyzji, co dotychczas w waszym życiu było takim trudnym krokiem, skokiem na głęboką wodę. Jestem bardzo ciekawa i czekam na wpisy.


Ściskam Was mocno

15 komentarzy:

  1. Ja mam troszeczkę inaczej niż ty. Tak też jest teraz. Musiałam wybrać liceum. Postawiłam na szkołę oddaloną 60 km od domu, w Zielonej Górze. Uparłam się i postanowiłam sobie,że za wszelką cenę dostanę się. Miałam tylko jeden krytyczny moment, kiedy okazało się,że nie mam gdzie mieszkać, ale wszystko się ułożyło. Teraz zostały 2 tygodnie do początku roku szkolnego, zaczęło się pakowanie, a mnie zaczęły nachodzić myśli : "Czy ja sobie poradzę? To nowe miejsce, nowa szkoła, nikogo nie znam ... ". Są wątpliwości, ale zawsze powtarzam sobie jedną rzecz - skoro porwałam się z motyką na słońce, to muszę na te słońce jakoś dotrzeć :)
    Czekam na kolejne wpisy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak trzymaj ! Naprawdę bo to najlepsze z możliwych podejść. Idź do przodu i się nie poddawaj
      60 km od domu może przerażać, zwłaszcza jeśli masz bliskie relacje z rodzicami. Ja pamiętam, że zawsze cieszyło mnie mieszkanie poza domem, samodzielność, ekscytowało mnie to i dawało powera do działania.
      Nowe miejsce zawsze wbudza niepokój, czy to na studiach, kiedy wejdziesz na salę pełną nowych twarzy, czy to w pracy, kkiedy ja weszłam na halę pełną nowych ludzi. Mimo to niepokój znikł, bo dookoła mnie okazało się że są sami życzliwi ludzie :)

      Usuń
  2. Kochana, to bardzo ważna kwestia, fajnie że podzieliłaś się swoimi przemyśleniami, ja też podejmowałam trudne decyzje nie raz, ale w takich momentach kierowałam się sercem i intuicją, bo jak zaczynam rozmyślać, to zawsze jest jakieś "ale..." :)
    Jesteś dzielna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz rację, serce i intuicja są bardzo ważne w takich kwestiach
      bo rozum np podpowiedziałby mi studia prawnicze a serce dodało, że nie będzie mnie to cieszyć, że pieniądze teraz już w tej kwestii nie są takie ważne, że moje szczęście od tego nie zależy
      dziękuję, że wpadłaś, napisałaś coś od siebie, czekałam na Ciebie Kochana
      :*

      Usuń
  3. Decyzje... Każda jest ważną bo każdą musimy podjąć nie ważne czy malutka czy ogromna zawsze wszystko zależy od nas samych...naszym sprawdzianem są trudne decyzje... Te które mogą mieć wpływ na nasze życie😳 na przyszłe wydarzenia. Ale... Nie podejmując decyzji nie dowiemy się która była słuszna zawsze wszystko zależne jest od czegoś Czas nasze­go życia, to czas de­cyz­ji, w którym dzięki włas­ne­mu spoj­rze­niu, będziemy pot­ra­fili czer­pać z nich radość ..pozdrawiam serdecznie (crazybejbi)😎.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super że wpadłaś do mnie! <3
      masz rację, te trudne to te, które zmieniają nas, nasze życie, mają wpływ na to co wokół nas

      Usuń
  4. ja jestem osobą, która za wiele nie planuje. decyzje zwykle podejmuję szybko i spontanicznie. nawet te ważne. i jakoś niewielu z nich żałuję, więc chyba intuicja dobrze mi podpowiada :]

    będąc jeszcze w liceum do matury nie wiedziałam, co chcę studiować. myślałam tylko o jakimś kierunku humanistycznym - może dziennikarstwo, może polonistyka, może bibliotekoznawstwo, może języki obce? decyzję podjęłam podczas ustnego angielskiego - anglistyka. i mimo że zawodowo nie robię nic związanego ze studiami uważam, że to był dla mnie idealny kierunek :) jedynie na córeczkę nie zdecydowałam się sponatnicznie, był to bardzo przemyślany krok. dziecko chciałam mieć odkąd pamiętam, ale najpierw trzeba było skończyć studia, spotkać swoją drugą połowę, dobrze ją poznać, coś odłożyć, a potem... ;)

    nie lubię planować jeszcze z jednego względu - życie i tak wszystko weryfikuje i prawie nic, co zostało zaplanowane, się nie spełnia...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja muszę podejmować decyzje szybko. Niestety im dłużej wałkuję temat, rozmyślam i radzę się każdego dokoła w mojej głowie rodzi się coraz większy mętlik i niezdecydowanie. Nie ukrywam, że wiele takich decyzji podejmowanych raptownie nie do końca trafiało w oczekiwania ale wyznaję zasadę: raz się żyję i jeśli takie błędy już są to są to błędy moje, nasze (małżeńskie) i nauka na przyszłość.

    Oczywiście nie polecam popadania w skrajności i nawet ja przed podjęciem decyzji zastanowię się odrobinę ale w gruncie rzeczy nie jestem tą strasznie długo rozmyślającą :) Jak do tej pory nie mam większy żali odnośnie mojego życia, wiadomo kilka rzeczy mogłam zrobić inaczej, lepiej ale dzięki temu jestem bogatsza w doświadczenia i wrażenia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach...pięknie napisałaś <3 Często boimy się zmian, bo ogólnie boimy się tego, co nowe i nieznane. Mam tak i ja! Są rzeczy, które przychodzą mi łatwo, bez stresu i od razu czuję, że są dobre :) Są też te, które obchodzę dookoła przez dłuższy czas bojąc się je wziąć na przysłowiową klatę...wiem, wiem, niepotrzebnie! Tak sobie myślę, że jeśli chodzi o stres czy strach, to chyba najfajniej jest zrobić coś, co pozwoli nam się ich wyzbyć - nie bez powodu mówi się, że prawdziwe życie zaczyna się poza strefą komfortu...
    Pisz więcej o Anglii, o życiu, o tym co masz w głowie i serduchu - zawsze chętnie poczytam! :) :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak, życie zaczyna się poza strefą komfortu ale długo mi zajęło ogarnięcie tej kwestii

      Usuń
  7. ,,(...) stres to mój cień." Czasami też tak mam, ale przed tym chyba się nie uchronimy. Sama podejmowałam decyzje, z którymi długo się męczyłam, a niektóre przychodziły mi bardzo łatwo. Myślę, że jeśli czegoś się chce, to w końcu do tego dotrzemy, a i decyzja jest łatwiejsza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym aby w moim życiu było jak najmniej stresu i mam nadzieję, że i takie dni nadejdą

      Usuń
  8. Każdy staje przed wyborem dalszej drogi i często pojawia się analiza i dostrzeganie więcej wad i obaw niż zalet zmiany, ale warto ryzykować, warto coś zmieniać niż tylko siedzieć i zastanawiać się co by było gdyby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzm się z Tobą Klaro, warto ryzykować, bo wiem, że gdybym się nadal bała, gdybym stała w miejscu, nie byłabym np z najcudowniejszym mężczyzną na ziemi
      on mnie przekonał do tego, że warto :)

      Usuń
  9. Myślę, że wiele nas łączy, jak wiesz też wcześniej przechodziłam przez te same zmiany. Myślę, że w pewnym sensie każde takie doświadczenie nas wzmacnia i dodaje odwagi na kolejne wyzwania. Choć z drugiej strony chyba mamy podobne charaktery, bo ja też zanim się na coś zdecyduję to w mojej głowie jest natłok myśli, robię szczegółowe plany i rozważam wszystkie za i przeciw.. A czasem nawet w dniu podjęcia decyzji nadal się waham, no ale kto nie ryzykuje ten nie zyskuje, prawda? :)

    OdpowiedzUsuń